Czas na podsumowanie czytelnicze roku :)
Z reguły nie biorę
udziału w różnego rodzaju wyzwaniach, podobnie z wyzwaniem "Przeczytam
52 książki w roku". Dla mnie nie jest to możliwe, przy pracy jaką mam,
podróżowaniu, życiu rodzinnym i towarzyskim, no i przy objętości
większości książek przeczytanych w ubiegłym roku ;)
Sama sobie stawiam wyzwania i cele.
Wyzwanie,
które postawiłam przed sobą na zeszły rok, to przeczytanie "Gry o tron"
- wszystkich tomów. I przyznaję, że trochę poległam. Pierwsze trzy tom
poszły jak z płatka, pierwsza część czwartego tomu też, ale dalej było
już tylko gorzej. Wcale się nie dziwię, że George R.R. Martin nie może
skończyć tej sagi i od 2011 roku nie napisał szóstego tomu ! Sam
przyznaje, że zakończenie wszystkich wątków wymaga od niego dużego
skupienia i nie jest to łatwe. O tak. Druga część czwartego i piąty tom
wprowadzają już takie zamieszanie, nowych bohaterów, nowe watki, że
można się pogubić. Tym bardziej, ze obejrzałam cały serial, który jest
bardzo spójny, o niebo bardziej niż książka. Ciężko będzie autorowi choć
w części zbliżyć się do filmu, mimo, ze sam jest autorek lub
współautorem scenariusza.
No ale do wyzwania wróćmy. Poległam na V
tomie. Miałam szczere nadzieje skończyć wszystko w 2018, ale nie dałam
rady. Dopiero w piątek (tak już w tym roku skończyłam pierwszą część) i
ostatni dostępny tom przeczytam już w styczniu.
W sumie przeczytałam w 2018 roku 30 książek - dużo ? mało ? każdy ma swój punkt widzenia. Dla mnie optymalnie.
Co
mnie najbardziej rozczarowało ? "Kolekcja zdarzeń nietypowych" Toma
Hanksa. Wiedziałam, ze to zbiór opowiadani, ale nie przypadły mi one do
gustu.
Książka która zaskoczyła mnie najbardziej - "Jak zawsze" Zygmunta Miłoszewskiego I to był mój zeszłoroczny nr 1.
Lubię Magdę Knedler, fajnie pisze. Magdy Stachury dwie poprzednie książki bardziej mi się podobały.
Ciekawą
pozycją były "Palmy na śniegu" - opowieść o tajemnicy, hiszpańskich
plantacjach w Afryce i zakazanej miłości. Książkę gorąco poleca, filmu
nie, kompletnie mi się nie podobał.
No to czas na tegoroczne wyzwania.
Na pewno skończę "Grę o tron" (jeszcze tylko jakieś 400 strony mi zostało ;))
Chcę
przeczytać "Ojca Chrzestnego" Mario Puzo, bo pewnie mi nie uwierzycie,
ale nie czytałam i filmu też nie oglądałam ! To jest moje podstawowe
wyzwanie na ten rok. Najpierw chcę przeczytać książkę, a potem obejrzeć
film.
A kolejne wyzwanie - "Mangia, prega, ama", czyli "Jedz, módl
się, kochaj" po włosku. Zobaczymy jak sobie poradzę i ile czasu mi to
zajmie ;)
W planach mam jedną lub dwie biografie, bo to już moja tradycja, a reszta się okaże ;)
A Wy jakie macie plany czytelnicze na ten rok ?
czwartek, 10 stycznia 2019
czwartek, 3 stycznia 2019
I tak zaczyna się 2019 ...
Witajcie w Nowym 2019 Roku. u nas rozpoczął się on spokojnie - tak jak planowaliśmy, ale że nie w czwórkę a w piątkę, ponieważ mój 4-letni siostrzeniec najpierw zapowiadał, że pójdzie spać, a w końcu przed pierwszą rozpoczęliśmy zabawę "kto pierwszy zaśnie", bo za nic nie chciał się położyć.
Rozkręciła go gra w chińczyka i jest w tym niezły: po pierwsze bezwzględny - zbija każdego bez litości, po drugie twardy - nie denerwuje się jak on jest zbijany, albo nie może wyjść z domku. Oczywiście wygrał, mimo, że nie było dla niego taryfy ulgowej :)
A Nowy Rok, jak to początek miesiąca, przywitał mnie natłokiem pracy - fakturowanie, nowe umowy itp. Ale pełna wigoru i energii obrabiam się z całą mocą ;)
No tego 2019 podchodzę w głową pełną pomysłów i marzeń - co nam z tego wyjdzie zobaczymy.
Od wczoraj biegam po domu z listą co trzeba jeszcze skończyć lub zamówić w tym naszym domu, bo jak się wprowadziliśmy 2,5 roku temu, tak wszystko zostało, a parę rzeczy trzeba jeszcze ogarnąć.
Po drugie już szykuję się do pierwszej w tym roku podróży. Już za 25 dni wyjeżdżamy na tydzień do Malagi. Tym razem w większym gronie - jedziemy z naszym przyjacielem arytstą, jego żona, dzieci i jeszcze dwie koleżanki żony ;) Będzie wesoło :)
Potem 5 lutego wracamy, szybkie pranie i przepakowanie, bo już 11.02 znowu lotnisko i znowu wyprawa na daleki wschód - tym razem Laos. A pod koniec marca narty w Livigno (mam nadzieję, to jeszcze nie pewne, choć bardzo wytęsknione).
Dalsze plany się klarują, po głowie chodzi mi Singapur, Tajlandia, Dominikana, ale też ponownie Madryt, może Rzym, Majorka, Czarnogóra. A znajomi namawiają na 3 tygodnie w Kanadzie. Coś z tego pewnie wyjdzie, a może pojawi się jeszcze coś nowego. Jesteśmy otwarci na propozycje i szalone pomysły, więc może się okazać, że pojedziemy w miejsce, którego wcale w planach nie było.
W nowym roku muszę jeszcze trochę nadgonić bloga podróżowego. Na bieżąco go ogarniam, ale mam zaległości ze starych podróży i ze starych blogów. A muszę poprzerabiać, bo staram się, żeby było o podróżach, a nie o mnie i muszę trochę zdjęcia pozmieniać.
Blog kulinarny też zaniedbany, więc jest co robić.
Poza tym przez kontuzję zaniedbałam bardzo kondycję fizyczną i trzeba będzie to też nadrobić, a przy okazji zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów, bo jak stanęłam na wagę po świętach to włosy stanęły mi dęba.
Poza tym kontynuacja nauki angielskiego, włoskie i przymiarka do hiszpańskiego. Tzn. będzie to drugie podejście, bo zaczęłam się uczyć przed Panamą, ale potem porzuciłam.
I tyle planów na Nowy Rok. Teraz czas zakasać rękawy i wziąć się do roboty :)
Rozkręciła go gra w chińczyka i jest w tym niezły: po pierwsze bezwzględny - zbija każdego bez litości, po drugie twardy - nie denerwuje się jak on jest zbijany, albo nie może wyjść z domku. Oczywiście wygrał, mimo, że nie było dla niego taryfy ulgowej :)
A Nowy Rok, jak to początek miesiąca, przywitał mnie natłokiem pracy - fakturowanie, nowe umowy itp. Ale pełna wigoru i energii obrabiam się z całą mocą ;)
No tego 2019 podchodzę w głową pełną pomysłów i marzeń - co nam z tego wyjdzie zobaczymy.
Od wczoraj biegam po domu z listą co trzeba jeszcze skończyć lub zamówić w tym naszym domu, bo jak się wprowadziliśmy 2,5 roku temu, tak wszystko zostało, a parę rzeczy trzeba jeszcze ogarnąć.
Po drugie już szykuję się do pierwszej w tym roku podróży. Już za 25 dni wyjeżdżamy na tydzień do Malagi. Tym razem w większym gronie - jedziemy z naszym przyjacielem arytstą, jego żona, dzieci i jeszcze dwie koleżanki żony ;) Będzie wesoło :)
Potem 5 lutego wracamy, szybkie pranie i przepakowanie, bo już 11.02 znowu lotnisko i znowu wyprawa na daleki wschód - tym razem Laos. A pod koniec marca narty w Livigno (mam nadzieję, to jeszcze nie pewne, choć bardzo wytęsknione).
Dalsze plany się klarują, po głowie chodzi mi Singapur, Tajlandia, Dominikana, ale też ponownie Madryt, może Rzym, Majorka, Czarnogóra. A znajomi namawiają na 3 tygodnie w Kanadzie. Coś z tego pewnie wyjdzie, a może pojawi się jeszcze coś nowego. Jesteśmy otwarci na propozycje i szalone pomysły, więc może się okazać, że pojedziemy w miejsce, którego wcale w planach nie było.
W nowym roku muszę jeszcze trochę nadgonić bloga podróżowego. Na bieżąco go ogarniam, ale mam zaległości ze starych podróży i ze starych blogów. A muszę poprzerabiać, bo staram się, żeby było o podróżach, a nie o mnie i muszę trochę zdjęcia pozmieniać.
Blog kulinarny też zaniedbany, więc jest co robić.
Poza tym przez kontuzję zaniedbałam bardzo kondycję fizyczną i trzeba będzie to też nadrobić, a przy okazji zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów, bo jak stanęłam na wagę po świętach to włosy stanęły mi dęba.
Poza tym kontynuacja nauki angielskiego, włoskie i przymiarka do hiszpańskiego. Tzn. będzie to drugie podejście, bo zaczęłam się uczyć przed Panamą, ale potem porzuciłam.
I tyle planów na Nowy Rok. Teraz czas zakasać rękawy i wziąć się do roboty :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)