czwartek, 3 stycznia 2019

I tak zaczyna się 2019 ...

Witajcie w Nowym 2019 Roku. u nas rozpoczął się on spokojnie - tak jak planowaliśmy, ale że nie w czwórkę a w piątkę, ponieważ mój 4-letni siostrzeniec najpierw zapowiadał, że pójdzie spać, a w końcu przed pierwszą rozpoczęliśmy zabawę "kto pierwszy zaśnie", bo za nic nie chciał się położyć.
Rozkręciła go gra w chińczyka i jest w tym niezły: po pierwsze bezwzględny - zbija każdego bez litości, po drugie twardy - nie denerwuje się jak on jest zbijany, albo nie może wyjść z domku. Oczywiście wygrał, mimo, że nie było dla niego taryfy ulgowej :)
A Nowy Rok, jak to początek miesiąca, przywitał mnie natłokiem pracy - fakturowanie, nowe umowy itp. Ale pełna wigoru i energii obrabiam się z całą mocą ;)
No tego 2019 podchodzę w głową pełną pomysłów i marzeń - co nam z tego wyjdzie zobaczymy.
Od wczoraj biegam po domu z listą co trzeba jeszcze skończyć lub zamówić w tym naszym domu, bo jak się wprowadziliśmy 2,5 roku temu, tak wszystko zostało, a parę rzeczy trzeba jeszcze ogarnąć.
Po drugie już szykuję się do pierwszej w tym roku podróży. Już za 25 dni wyjeżdżamy na tydzień do Malagi. Tym razem w większym gronie - jedziemy z naszym przyjacielem arytstą, jego żona, dzieci i jeszcze dwie koleżanki żony ;) Będzie wesoło :)
Potem 5 lutego wracamy, szybkie pranie i przepakowanie, bo już 11.02 znowu lotnisko i znowu wyprawa na daleki wschód - tym razem Laos. A pod koniec marca narty w Livigno (mam nadzieję, to jeszcze nie pewne, choć bardzo wytęsknione).
Dalsze plany się klarują, po głowie chodzi mi Singapur, Tajlandia, Dominikana, ale też ponownie Madryt, może Rzym, Majorka, Czarnogóra. A znajomi namawiają na 3 tygodnie w Kanadzie. Coś z tego pewnie wyjdzie, a może pojawi się jeszcze coś nowego. Jesteśmy otwarci na propozycje i szalone pomysły, więc może się okazać, że pojedziemy w miejsce, którego wcale w planach nie było.
W nowym roku muszę jeszcze trochę nadgonić bloga podróżowego. Na bieżąco go ogarniam, ale mam zaległości ze starych podróży i ze starych blogów. A muszę poprzerabiać, bo staram się, żeby było o podróżach, a nie o mnie i muszę trochę zdjęcia pozmieniać.
Blog kulinarny też zaniedbany, więc jest co robić.
Poza tym przez kontuzję zaniedbałam bardzo kondycję fizyczną i trzeba będzie to też nadrobić, a przy okazji zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów, bo jak stanęłam na wagę po świętach to włosy stanęły mi dęba.
Poza tym kontynuacja nauki angielskiego, włoskie i przymiarka do hiszpańskiego. Tzn. będzie to drugie podejście, bo zaczęłam się uczyć przed Panamą, ale potem porzuciłam.
I tyle planów na Nowy Rok. Teraz czas zakasać rękawy i wziąć się do roboty :)

6 komentarzy:

  1. wow !!! ile macie podróży w planach !!! ale super ! nad nami też wisi od lat Kanada ale co roku sprawdzamy bilety i wciąż narzekamy, że za drogie i tak odsuwa nam się ona w czasie a mamy tam znajomych już nawet z obywatelstwem którzy nas zapraszają ...

    W tym roku jeszcze nie mamy nawet odrobiny planu odnośnie kierunku urlopowego :)

    Oby się Twoje plany udało zrealizować !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plany - to pierwsze trzy, reszta marzenia, do realizacji których będziemy dążyć. Na pewno nie damy rady wszystkiego, ale z tego będziemy wybierać
      Kanady jakoś nigdy nie miałam na liście do zwiedzania, ale Wietnamu i Panamy też nie ;) Więc kto wie co będzie.
      Nie macie planów urlopowych, ale macie biegowe ;)
      Dzięki

      Usuń
    2. o tak ... mamy. Co dzień ruszają kolejne zapisy i chyba już na 6 jesteśmy zapisani ...

      Usuń
  2. Szczęśliwego Nowego Roku! :D Plany podróży piękne, trzymam kciuki za realizację i czekam jak zawsze na bloga :D pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, Tobie również dobrego roku :)

      Usuń