Jestem wkurzona.
Odtrąbiono wielki sukces, bo raptem 45% uprawnionych poszło do urn. Wielka duma, a ja uważam, że wielka porażka ! Prawo wyborcze faktycznie jest prawem obywatela, a powinno być obowiązkiem. Tak jak np. w Belgii - nie idziesz na wybory płacisz karę. Prosto i jasno.
Pierwszy raz głosowałam w wyborach w 1992 r. i byłam z tego strasznie dumna. Od tamtej pory nie byłam na wyborach 2 razy - wypadek losowy - nie mogłam. W 2010 jak w czasie wyborów prezydenckich jechaliśmy na Operner'a, to wzięliśmy zaświadczenia i głosowaliśmy w Gdyni. Da się ?
Czasami każdemu się tak wypadek losowy - choroba, pilny wyjazd, pogrzeb itp. Ale nie uwierzę że 50% Polaków zdarza się to cyklicznie co wybory !
Dla mnie to jest skandal.
Podałam przykład Belgii, gdzie za nie pójście na wybory płaci się karę - frekwencja ponad 88%
Ale na Malcie nie ma przymusu i na wybory idzie ponad 72% obywateli.
Oddanie głosu zajmuje niewiele, więc nie rozumiem tłumaczeń nie mam czasu. Wstyd by mi było na wybory nie iść. W 1992 roku na wyborach byłam z dziadkiem, rocznik 1913, przeżył dwie wojny, był w AK, przetrwał PRL i wtedy mi powiedział, że warto było tyle walczyć, żeby w spokoju móc oddać głos w wolnej Polsce. Te słowa głęboko zapadły mi w głowę i serce. Chodzę na wybory, bo uważam, że to nie tylko moje prawo, ale i mój obowiązek.