piątek, 26 kwietnia 2019

Pitu-pitu

Postanowiłam sobie, że jak skończę opisywanie Laosu to w końcu naskrobię coś tutaj. O tym że żyję wiecie, bo pisze tam, ale co tam u mnie ;)
Dziś napisałam ostatniego posta, który ukaże się we wtorek (jeden zaplanowany jeszcze na dziś) i skończę temat tego wyjazdu. Fotoksiążka też na finiszu, bo mam bon ze sporą zniżką ważny do końca kwietnia, więc do tego czasu muszę wyrobić. Tylko korekta mi została, więc licząc z zapasem godzina pracy.
Od powrotu z Laosu praktycznie nie wyjeżdżaliśmy nigdzie. Marzec był bardzo pracowitym - sprawozdania finansowe i inne, rozliczenia, rekrutacje - ciągle coś. Wzbogaciliśmy się 2 nowych pracowników, ale wciąż najważniejszego - inżyniera - nam brak. No nic, szukamy dalej ;)
Od kwietnia wzięłam się wreszcie za siebie - zaczęłam ćwiczyć i jeździć na rowerze, ale widzę, że jeszcze nie do końca pozbyłam się skutków kontuzji, bo w klęku nie usiądę na pietach. Jakieś przykurcze na przyczepach, czy cos takiego.
Z nowin najnowszych to obcięłam w końcu włosy na akcję "Daj włos", dla Fundacji Rak'n'Roll - siedem prawie 30 cm warkoczyków pojechało do Warszawy. Mam nadzieję, ze sie przysłużą do pomocy.
A tak to życie płynie. Dzieciaki rosną. Antek 4,5 -latek jest u nas prawie codziennie. Najlepszym kumplem został mój T. i cały świat może nie istnieć. W drugą stronę jest podobnie - T. przepada za Antkiem. Młody jest bardzo bystry, T. uczy go włoskiego, liczy po polsku (chyba do tysiąca, jakby dać mu szansę) po włosku (do 100) i po angielsku (do 20), dodaje i odejmuje do 20 bez używania palców, zaczyna uczyć się tabliczki mnożenia i podstaw geometrii. Ostatnio T. i szwagier uczyli go liczb ujemnych i twierdzenia Pitagorasa i młodemu coś tam świta.
Księżniczka, z braku dziadka, całą swoją miłością (poza mamą oczywiście) obdarza mnie i dziś nawet udało jej się powiedzieć "ciocia". Boska jest. Wszystko już rozumie, papuguje wszystko po Antku i jest chyba najgrzeczniejszym dzieckiem świata ;)
Wiem, jestem mało obiektywna, albo wcale nie jestem obiektywna, ale uwielbiam te dzieciaki.
Sytuacja moich rodziców nie uległa żadnej zmienia - mama z ciotką w lubelskim, przyjeżdża kilka razy do roku na tydzień, tato tu, teraz był miesiąc u mamy, ale siostra wraca do pracy, a tato do wnusi ;)
Plany podróżowe na razie w rozsypce. Pewnie jak zwykle lato spędzimy w domu, a jeździć będziemy jesienią i zimą. Jakieś wizje tego gdzie i kiedy chcemy pojechać są, a na grudzień mamy już bilety kupione: 22 grudnia - 13 stycznia, będę prawdopodobnie znów w Azji. No chyba, że zamachy znów pokrzyżują nam plany :(

Zmykam robić obiad. Następnym razem planuję napisać coś o serialach, które mam lub ostatnio miałam na tapecie, bo sporo tego ostatnio oglądamy ;)
No i Gra o tron wróciła ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz